Nasz plan był prosty. Po zakończeniu sezonu zimowego ( a miało to nastąpić 29 marca ) mieliśmy odbudować busa i wyruszyć w trasę. Długą trasę. Miesiąc może dwa, tutaj dawaliśmy sobie totalnie wolną rękę, raczej nie skupialiśmy się na sztywnym planowaniu, a raczej na oddaniu się w pełni tej inicjatywie. Chcieliśmy doświadczać aniżeli kalkulować.
Trzeba zaznaczyć, że żyliśmy tym pomysłem od długiego czasu. Przecież to spełnienie naszych marzeń!!! Oboje marzyliśmy o tym.. choć osobno to od małego! Podróż, niezależność, wolność!!! To wszystko czego oczekiwaliśmy od tripa, który miał się odbyć za niespełna miesiąc….
BOOM!
Wszystko nabrało dziwnych kształtów. Dynamiczny zwrot akcji. Wróciliśmy z Włoch pod koniec lutego, a dokładnie 22 (według planu miał to być krótki postój, niespełna tydzień i ponownie mieliśmy wrócić w Alpy-dla niewtajemniczonych jesteśmy tam instruktorami narciarstwa;)) Po powrocie pełnych przygód (pozdro dla ekipy!!!) odpaliliśmy TV i przenieśliśmy się do (jak to już się określa) najsłabszego odcinka czarnych luster ever!!! Koronawirus opanował pólnocną część Włoch coprawda nie nasze regiony, ale już wtedy wiedzieliśmy, że nie będzie za wesoło jeśli chodzi o dalsze wyjazdy w góry.
Wyjazdy anulowane! Cały miesiąc naszej cudownej pracy w górach anulowany. Jednak jak się później okazało nie to było naszym ‘najwiekszym’ zmartwieniem..
Kwarantanna…
Nie tracimy czasu. Szybko zrozumieliśmy, że ten czas to najprawdopodobniej jedyny taki czas w naszym życiu na zatrzymanie (i to dosłowne), odkrywanie, naukę, i spełnianie się w celach, które zawsze gdzieś tam ginęły w pędzącej rzeczywistości. Mieliśmy plan..